piątek, 29 kwietnia 2016

Dat piąteczq

Miło spędzony z nową koleżanką i kumplem. Dawno nie trafiłem na osobę, która podobnie myśli, interesuje się tym, co ja i możną z nią rozmawiać o wszystkim przez niemal czternaście godzin! Miło było, liczę wkrótce na powtórkę. Jest ten słynny piątek i jak co tydzień obiecuję, że wystroję się jak bijons, wyjdę z domu na miasto i podbije kilka klubów, a gdy już przychodzi ten dzień to nie mam ochoty nawet wyjść do sklepu po żarcie. Wolę zostać sam, zamknięty w pokoju ze swoimi myślami, marzeniami, niezrealizowanymi obietnicami, dalekosiężnymi planami, które nigdy nie zrealizuję przez swój perfekcjonizm i zjebany charakter. Niekiedy chciałbym sięgnąć chmur, tam tam gdzieś wysoko... 



Jak zwykle na mojej twarzy śmiech przez łzy, szczęście przez tragizm. O tyle dobrze, że Danny i Kate Ryan lecą na głośnikach. Oni nigdy nie zdradzają, nie narzekają, nie mają pretensji, nie wymagają i zawsze powiedzą mi coś miłego w stylu: "Souviens-toi de nos ideaux, doux parfum du passe". Kilka dni temu powiedziałem, że nie piję alkoholu i się tego trzymam. Dziś z racji weekendu i chęci zrelaksowania się postanowiłem znaleźć najmniej kaloryczne piwo i takim okazał się Carlsberg! Własnie zostaje wprowadzany przez me usta, idąc przez przełyk, aż do żołądka. Choć ciut przyjemności z tego jebanego życia :) 





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz